Sztuczna inteligencja stała się w ostatnich miesiącach jednym z najważniejszych tematów w sektorze ubezpieczeniowym. Większość dyskusji koncentruje się na tym, jak automatyzacja przyspiesza procesy, obniża koszty i zwiększa efektywność. Ale jest również druga – mniej wygodna – strona medalu. AI nie tylko automatyzuje procesy po stronie zakładów ubezpieczeń. Automatyzuje również kreatywność po stronie tych, którzy chcą system oszukać.
I to właśnie ten punkt może doprowadzić do zjawiska, którego mało kto się spodziewał:
do ponownego wzrostu liczby oględzin na miejscu szkody.
Automatyzacja tworzy nowe ryzyka. Szybciej, niż zdąży powstać zabezpieczenie
W historii technologii zawsze działał ten sam mechanizm:
- Pojawia się nowe narzędzie.
- Ludzie uczą się wykorzystywać je do swoich celów — również nieuczciwych.
- Biznes i państwo reagują, tworząc zabezpieczenia.
- Ale reakcja ZAWSZE przychodzi z opóźnieniem.
AI przyspiesza ten cykl do granic możliwości. Dziś możliwe jest m.in.:
- prefabrykowanie roszczeń — tworzenie narracji szkody o wysokiej spójności i pozornej wiarygodności,
- generowanie realistycznych zdjęć szkód, które trudno odróżnić od prawdziwych,
- manipulowanie metadanymi i geolokalizacją,
- syntetyczne dane osobowe, teleadresowe i kontaktowe,
- modyfikacje zdjęć z poziomu smartfona, których nie wykrywają standardowe algorytmy antyfraudowe.
W rezultacie koszt wygenerowania fałszywej szkody spadł do kilku minut pracy. Bariera wejścia praktycznie przestała istnieć.
TU stoi dziś przed wyborem strategicznym:
albo więcej oględzin, albo większe ryzyko fraudu. Zakłady ubezpieczeń mogą zrobić dwie rzeczy:
1. Przyjmować podwyższone ryzyko fraudu — Zakładając, że “system to wyłapie”. Problem w tym, że jeśli tempo wzrostu fraudu jest szybsze niż tempo rozwoju zabezpieczeń — a dziś tak właśnie jest — to straty mogą rosnąć wykładniczo, nie liniowo.
2. Wrócić do oględzin jako narzędzia weryfikacji wysokiego ryzyka — I wbrew pozorom nie jest to krok wstecz. To jest korekta modelu operacyjnego pod wpływem technologii, która zmieniła zasady gry.
Oględziny — punktowe, celowane, wspierane AI i danymi — stają się dziś:
- najpewniejszym sposobem weryfikacji istnienia szkody,
- elementem kontroli jakości deklaracji klienta,
- metodą weryfikacji spójności materiału zdjęciowego,
- narzędziem budowy trwałego proof-of-loss,
- barierą psychologiczną zmniejszającą liczbę prób fraudu.
AI paradoksalnie zwiększa wartość pracy w terenie
Automatyzacja łatwych szkód sprawia, że w procesach likwidacji pozostają:
- przypadki nietypowe,
- nieliniowe,
- trudne dowodowo,
- podatne na nadużycia,
- wymagające kontaktu z rzeczywistością.
To oznacza powrót w stronę modelu hybrydowego:
AI robi masówkę. Człowiek weryfikuje to, co ryzykowne.
Oględziny mogą być rzadsze niż 10 lat temu, ale będą bardziej precyzyjne, lepiej uzasadnione i lepiej wykorzystane w procesie decyzyjnym TU.
Tam, gdzie pojawia się automatyzacja — pojawia się też nowa forma nadużyć
Od lat widać ten sam schemat:
- automatyzacja wypłat = automatyzacja fraudu,
- automatyzacja obsługi = automatyzacja obejścia obsługi,
- automatyzacja weryfikacji = automatyzacja omijania weryfikacji.
AI nie zmienia tego mechanizmu. Ona go potęguje.
Dlatego w krótkiej i średniej perspektywie rynki ubezpieczeniowe będą musiały:
- przeprojektować progi ryzyka,
- wrócić do oględzin tam, gdzie dane się nie bronią,
- zwiększyć nacisk na kontakt bezpośredni,
połączyć AI z pracą terenową, by utrzymać równowagę między szybkością a wiarygodnością.
AI nie jest zagrożeniem.
Zagrożeniem jest myślenie, że AI coś za nas załatwi. AI nie „zdejmie problemu fraudu ze stołu”.
Może tylko:
- szybciej wykrywać część nieprawidłowości,
- wspierać w analizie danych,
- automatyzować wyceny i procesy masowe,
- podnosić jakość obsługi i szybkość decyzji.
Ale prawdziwa kontrola ryzyka — zwłaszcza przy rosnącej kreatywności świata — nadal wymaga kontaktu z rzeczywistością.
W tym sensie powrót do oględzin nie jest cofnięciem się, tylko naturalną adaptacją rynku.
Podsumowanie
AI zmienia sposób działania wszystkich uczestników procesu likwidacji.
Jednocześnie podnosi poprzeczkę dla całego rynku, bo daje narzędzia zarówno uczciwym, jak i nieuczciwym klientom.
Dlatego sektor ubezpieczeniowy stoi dziś przed koniecznością:
- przeprojektowania procesów,
- ponownego zdefiniowania ryzyka,
- powrotu oględzin tam, gdzie są one ekonomicznie uzasadnione,
- połączenia automatyzacji z ludzką weryfikacją.
To nie jest krok w tył.
To sposób, by nadążyć za światem, który przyspieszył bardziej, niż jakikolwiek z nas mógł przewidzieć.
Autor: Radosław Bartosik
Opublikowano:
